niedziela, 27 grudnia 2015

One part 2 (nie pozwolę by ktokolwiek skrzywdził moją najukochańszą księżniczkę)

Kiedy miałam 10 lat zmarł twój ojciec. To z nim byłam zawsze bardziej związana. Oczywiście kochałam swoją matkę jednak to ojciec zawsze był przy mnie. Kiedy miałam 6 lat i złamałam rękę to on siedział ze mną w szpitalu i cały czas powtarzał, ze wszystko będzie dobrze. Gdy leżałam w łóżku z gorączką to on gotował mi rosół, pilnował żebym nie zapomniała połknąć leków i wypić niedobrego gorzkiego syropu. Gdzie wtedy była moja matka? Odpowiedź na to pytanie jest oczywista – w pracy. To ona była dla niej najważniejsza. Czasami miałam wrażenie, że swoją pracę kocha bardziej ode mnie – swojej jedynej córki. Rzadko kiedy zdarzały się sytuacje w których miała czas na zwyczajne posiedzenie ze mną  przy lekcjach czy obejrzenie telewizji. Praktycznie całymi dniami nie było jej w domu, a kiedy już wracała tłumaczyła mi, że jest strasznie zmęczona, a ja jestem przecież już dużą dziewczynką i powinnam doskonale to rozumieć. Nie rozumiałam. Nie wiedziałam jak można w ogóle nie chcieć spędzać czasu ze swoim jedynym dzieckiem. Na szczęście tata zawsze był przy mnie. Wiedziałam, że jeśli tylko będę czegoś potrzebowała to on zawsze mi pomoże. Zawsze będzie przy mnie. Tego dnia rodzice bardzo się pokłócili. Nie wiedziałam o co. Słyszałam tylko strzępki rozmów. Po jakimś czasie usłyszałam odgłos trzaśnięcia drzwiami wejściowymi, a do mojego pokoju weszła matka. Zdziwiła się kiedy zobaczyła mnie zapłakaną na podłodze z ulubionym miśkiem pod ręką.
-Kochanie nie płacz. Wszystko w porządku.
-Dlaczego tatuś wyszedł?
-Tatuś musiał na chwileczkę wyjść, ale na pewno zaraz wróci. Chodź na dół obejrzymy jakąś bajeczkę.
Siedziałyście już dość długo przed telewizorem, a tata nadal nie wracał. Zaczęłaś się martwić.
-Mamusiu dlaczego tata jeszcze nie wraca. Obiecał mi, że poczyta mi przed snem.
-Ja ci poczytam.
-Nie! Tata miał mi poczytać. Ty nie umiesz opowiadać bajek.
-Nie tym tonem smarkulo. Natychmiast do swojego pokoju – gdy wchodziłaś po schodach usłyszałaś dźwięk telefonu. Nie wiesz dlaczego, ale zatrzymałaś się w pół kroku. Nie mogłaś uwierzyć w to co później usłyszałaś – nie to nie możliwe. Jest pani pewna, że chodzi o mojego męża? Dobrze, dziękuję – usłyszałaś odgłos spadającego aparatu telefonicznego, a później szloch matki. Niepewnie weszłaś znów do salonu i przytuliłaś się do swojej rodzicielki.
-Mamusiu co się stało? – zapytałaś ze łzami w swoich przepięknych, dużych czarnych oczach.
-Tatuś miał wypadek.
-Jaki wypadek? Musimy jechać do szpitala, na pewno nie chce być teraz sam. Wezmę dla niego mojego ulubionego misia, od razu poczuje się lepiej.
-Kochanie nie możemy do niego pojechać.
-Dlaczego? Tata na pewno chciałby żebyśmy były przy nim.
-Nie możemy do niego pojechać bo tatuś nie żyje.
-Mamusiu to niemożliwe. To na pewno nie tata, zobaczysz za chwilę wróci.
Nie chciałaś przyjąć tego do wiadomości. Z następnych kilku dni nie pamiętasz za wiele. Jedynym wspomnieniem, które już na zawsze zostanie w twojej pamięci jest obraz twojego ukochanego taty leżącego w trumnie. Nie wyglądał tak jak zawsze. Odkąd pamiętasz zawsze się uśmiechał, a teraz był taki poważny. Wyglądał jakby spał. Cały czas miałaś nadzieję, że zaraz się obudzi i przytuli cię mocno do siebie, że to wszystko okaże się tylko złym snem, z którego zaraz się obudzisz. Jednak w momencie, w którym trumna z ciałem twojego ojca zjeżdżała w dół zrozumiałaś, że to nie jest sen, że już nigdy więcej nie przytulisz się do swojego ukochanego taty, nigdy więcej nie zjecie razem waszych ulubionych waniliowych lodów, nie pójdziecie razem do kina. Zdałaś sobie sprawę z tego, że zostałaś na tym świecie sama z mamą. Nie miałaś pojęcia jak to wszystko się teraz ułoży.  Rok później wasze życie znów obróciło się o 180 stopni. Do mieszkania wprowadził się nowy partner  twojej matki. Na początku wydawał ci się całkiem spoko. Dopiero po jakimś czasie zaczął pokazywać swoje prawdziwe oblicze. Kiedy twojej matki nie było w domu krzyczał na ciebie, upokarzał na każdym możliwym kroku. Bałaś się powiedzieć o wszystkim mamie. Bałaś się tego, że po prostu najzwyczajniej w świecie ci nie uwierzy. Dlatego znosiłaś te wszystkie upokorzenia z zaciśniętą szczęką marząc by jak najszybciej zaszyć się bezpiecznie w swoim pokoju. Niestety jak się później okazało to był tylko początek. Pewnego dnia wróciłaś wcześniej ze szkoły. Andrzej był już w domu. Jak zwykle siedział na kanapie przed telewizorem. Zawołał cię do siebie i poprosił żebyś usiadła obok niego.
-Kochanie chciałbym cię przeprosić. Wiem, że nie zachowuję się w stosunku do ciebie za dobrze, ale musisz zrozumieć. Nigdy nie miałem doczynienia z dzieckiem w takim wieku – mówiąc to położył swoją rękę na moim kolanie.
-Nic się nie stało. Czy mógłbyś wziąć rękę?
-Dlaczego kochanie? Nie podoba ci się? – zaczął sunąć ręką w stronę mojego uda – zobaczysz, że ci się spodoba – uśmiechnął się do mnie i próbował pocałować. Na szczęście udało mi się wyrwać i uciec na górę do swojego pokoju. Niestety Andrzej pobiegł za mną i kiedy próbowałam zamknąć drzwi wstawił nogę między nie.
-Myślałaś, że tak łatwo mi uciekniesz? Ja się tak łatwo nie poddaję – zobaczyłam wtedy w jego oczach coś dziwnego – teraz będziesz grzeczną dziewczynką i zrobisz wszystko to o co cię poproszę. Pewnie wszystkie już wiecie co się później stało. Nie chcę o tym teraz pisać bo zwyczajnie nie mam wystarczająco dużo siły żeby wspominać to wydarzenie. Jak brutalnie zachował się wtedy Andrzej bezczeszcząc moją kobiecość. Najgorsze w tym wszystkim było to, że taka sytuacja powtarzała się co tydzień, czasami nawet dwa, trzy razy w tygodniu. Nienawidziłam kiedy mama wyjeżdżała na kilkudniowe delegacje bo wtedy zawsze zostawiała mnie z Andrzejem mówiąc, że on na pewno bardzo dobrze się mną zajmie. Rzeczywiście dobrze się mną zajmował. Wtedy praktycznie co noc przychodził do mojego pokoju, wchodził do mojego łóżka i brał to co chciał. Na początku próbowałam się bronić, jednak z czasem przestałam bo nie miało to najmniejszego sensu, a on tylko bardziej się nakręcał. Wszystko to toczyło się do dnia moich piętnastych urodzin. Wtedy postanowiłam, że nie dam rady tak dłużej. Postanowiłam powiedzieć o wszystkim mamie. Niestety nie przewidziałam jej reakcji.
-Mamo musimy porozmawiać.
-Kochanie o czym chcesz porozmawiać?
-Muszę ci o czymś powiedzieć.
-Tak?
-Bo Andrzej on wcale nie jest dla mnie taki miły gdy ciebie nie ma.
-Co przez to rozumiesz córeczko?
-Bo Andrzej praktyczni zawsze kiedy ciebie nie ma przychodzi do mnie w nocy, kładzie się ze mną na łóżku i dotyka.
-Co chcesz mi przez to powiedzieć?
-On mnie molestuje mamo.
-Kochanie na pewno coś ci się pomyliło.
-Nic mi się nie pomyliło.
-Idź do swojego pokoju i przemyśl to wszystko co powiedziałaś. Nieładnie tak oskarżać niewinnych  ludzi.
-Nienawidzę Cię. Nie wiem jak możesz mi nie wierzyć. Jestem twoją jedyną córką.
Po tej rozmowie poszłam do swojego pokoju. Wyjęłam z szafy pierwszą lepszą torbę, w którą spakowałam trochę swoich  ubrań i moje oszczędności. Chwilę później niewiele myśląc wyszłam ze swojego pokoju i zbiegłam po schodach.
-Gdzie się wybierasz? – w progu kuchni stanęła moja mama.
-Myślę, że nie ma tu już dla mnie miejsca. Wybrałaś Andrzeja. Okej rozumiem. Życzę szczęścia o mnie się nie martw. Ja sobie jakoś na pewno poradzę.
-Córeczko…
-Nie nazywaj mnie tak. Od dzisiaj już nie masz córki pamiętaj o tym.
Jedyną osobą do której mogłam się udać była cioteczna siostra mojego taty. Miałam nadzieję, że zechce przyjąć mnie pod swój dach. Tym bardziej, że zawsze nie bardzo lubiły się z moją matką. Kupiłam na dworcu bilet do Rzeszowa i kilka godzin później stałam już pod drzwiami mieszkania cioci Agnieszki. Gdy otworzyła mi drzwi była bardzo zdziwiona.
-Iza? Co ty tutaj robisz.
-Mogę wejść?
-Jasne. Oczywiście, wchodź. Rozbierz się i chodź porozmawiamy w salonie.
-Dzięki.
-Zrobię herbatę, a ty się rozgość.
Ciocia nie miała swoich dzieci. Kilka lat temu rozwiodła się ze swoim mężem, który ją zdradził i do tej pory nie znalazła sobie nikogo z kim chciałaby iść przez życie.
-Proszę kochanie, a teraz powiedz mi co cię do mnie sprowadza – podała mi kubek z gorącą czekoladą.
-To miło, że pamiętałaś – uwielbiałam gorącą czekoladę, mogłabym pić ją litrami.
-Nigdy nie zapomnę. Dlaczego przejechałaś taki kawał drogi sama? – momentalnie w moich oczach pokazały się łzy – kochanie co się dzieje – Agnieszka od razu usiadła obok mnie i objęła mnie ramieniem.
-Musiałam odejść z domu. Ja już dłużej tak nie mogę ciociu.
-Co się dzieje kochanie?
-Andrzej on przychodzi do mnie w nocy i… - wybuchłam płaczem, wszystkie skrywane emocje w tym momencie puściły, nie mogłam opanować swojego płaczu.
-Nie chcesz mi chyba powiedzieć, że on cię molestuje? – wybuchnęłam jeszcze gorszym szlochem – mówiłaś o tym mamie?
-Dzisiaj jej o wszystkim powiedziałam, a ona tak po prostu stanęła po stronie tego typa. Ja już tak dłużej nie mogę. Rozumiesz mnie ciociu?
-Rozumiem. Możesz u mnie zostać tak długo jak tylko zechcesz. Sądzę, że powinnyśmy zgłosić tą sprawę na policji.
-Ale ja nie chcę nikomu o tym opowiadać.
-Rozumiem, ale on nie powinien zostać bezkarny.
-Nie jestem na to gotowa.
-Obiecuję Ci, ze zawsze będę przy tobie tylko musisz zgodzić się złożyć zeznania.
-Ale on na pewno będzie chciał się zemścić.
-Nie pozwolę mu na to. Nie powinien w ogóle nawet przez chwilę myśleć o czymś takim.
Po długich namowach dałam się przekonać cioci do złożenia zeznań. Gdy tylko powiedziałam wszystko policjantowi, który mnie przesłuchał od razu zapewnił mnie, że Andrzej poniesie odpowiednią karę za to co mi robił. Tak też się stało dwa miesiące po moim przyjeździe do cioci odbyła się rozprawa podczas, której uznano go winnego. Wyrok, który usłyszałam był najpiękniejszą rzeczą jaka zdarzyła mi się ostatnio w życiu. Co prawda nie zwróci mi to mojej krzywdy, ale chociaż w jakimś stopniu czuję się, że udało mi się na nim odegrać. Mama nie potrafiła mi uwierzyć, cały czas uważa, że to ja w tej sytuacji jestem tą złą, a Andrzej jest niewinny. Nie wiem jak moja własna matka może mieć o mnie takie zdanie. Nigdy jej nie oszukałam. Fakt może nie miałyśmy ze sobą dobrych kontaktów, ale w końcu jestem jej córką. Najważniejszą osobą w jej życiu – przynajmniej tak powinno być, jak było to się później okazało. Na szczęście matka zgodziła się na to żeby zaopiekowała się mną Agnieszka i tak do teraz mieszkam razem z nią w Rzeszowie.  Od tamtego wydarzenia minęło 5 lat. Teraz jestem studentką i staram się zapomnieć o wszystkich przykrych doświadczeniach z mojego życia. Niby wszystko jest już w porządku, ale nie potrafię się otworzyć przed żadnym chłopakiem. Po tym wszystkim mam wrażenie, że każdy z nich może okazać się taki sam jak Andrzej.
-Kochanie mam dla Ciebie niespodziankę – pomachała mi przed oczami biletami.
-Co to?
-Załatwiłam dwa bilety na najbliższy mecz Asseco Resovii.
-Dobrze wiesz, ze nie przepadam za siatkówką.
-No to chyba będziesz musiała polubić bo załatwiłam ci rozmowę kwalifikacyjną na stanowisko oficjalnego fotografa Mistrza Polski Asseco Resovii Rzeszów.
-Żartujesz sobie prawda? Powiedz, ze żartujesz.
-Ani trochę. Jeśli dobrze pójdzie już jutro będziesz miała pracę i to nie byle jaką. I proszę Cię kochanie nie marudź. Każdy początkujący fotograf chciałby dostać taka szansę na początku kariery.
-Dziękuję ciociu, nie wiem jak Ci się odwdzięczę – chociaż nie przepadałam za siatkówką w głębi serca cieszyłam się z tego, że mogę dostać ta pracę.
-Ja chyba wiem jak. Wystarczy, że będziesz mi załatwiać bilety na mecze i jesteśmy kwita.
-Masz to jak w banku.
Następnego dnia obudziłam się bardzo wcześnie bo już po szóstej rano. Nie mogłam spać. Cały czas myślałam o tym jaką szansę dostałam od losu. Zeszłam na dół do kuchni i zrobiłam sobie gorące kakao.
-Kochanie dlaczego już nie śpisz. Przecież rozmowę masz dopiero o jedenastej.
-Nie mogę spać. Boję się, że kiedy zasnę to wszystko okaże się tylko snem.
-Kochanie to nie sen – podeszła do mnie z uśmiechem i przytuliła serdecznie.
-Może skoro już nie śpię pójdę pobiegać. W końcu mam jeszcze kupę czasu.
-Idź, idź słonko. Ja w tym czasie przygotuje coś na śniadanie.
Poszłam szybko przebrać się na górę i chwilę później wybiegałam już z naszego osiedla kierując się w stronę parku. Po tych wszystkich wydarzeniach, które mnie spotkały zaczęłam bardzo często biegać. Zauważyłam, ze to w jakiś sposób mnie odpręża. Jestem wtedy tylko ja i muzyka grająca z mojej ulubionej mp4. Kochałam to uczucie satysfakcji po przebiegnięciu kilku kilometrów. To przyjemne uczucie zmęczenia i świetnie wykonanej roboty. Biegłam przed siebie aż w pewnym momencie wpadłam z impetem na kogoś. Odbiłam się od umięśnionej klatki piersiowej osobnika płci przeciwnej i wylądowałam na ścieżce.
-Przepraszam bardzo. Nic ci się nie stało – kiedy podniosłam głowę ujrzałam nad sobą przepiękne czekoladowe oczy wpatrujące się we mnie.
-To ja przepraszam, zamyśliłam się i nie zauważyłam, że biegniesz.
-Nie to moja wina. Powinienem z daleka zobaczyć taką piękną istotę jak ty. Daj rękę pomogę ci wstać – podał mi dłoń, którą bez wahania złapałam. Kiedy chciałam stanąć na nogi poczułam ból w lewej kostce.
-Cholera – mruknęłam pod nosem.
-Coś się stało?
-Nie wszystko w porządku – próbowałam stanąć na lewej stopie ale nie dałam rady.
-Przecież widzę, że coś jest nie tak. Kostka? – kiwnęłam głową – usiądź zobaczę co się stało, dotknął mojej kostki. Nie wiem dlaczego, ale gdy tylko poczułam jego dotyk po całym moim ciele rozeszło się przyjemne ciepło.
-I co?
-Na moje oko niestety skręcona kostka, ale powinien to obejrzeć lekarz.
-Świetnie, ze też to musiało stać się akurat dzisiaj. Na pewno nie zdążę na tę rozmowę. Ze szpitala na Podpromie jest ładny kawałek drogi – mruknęłam sama do siebie.
-Czy ja dobrze usłyszałem, że mówiłaś coś o Podpromiu?
-Tak. Mam tam dzisiaj umówioną rozmowę w sprawie pracy na 11, ale teraz to już na pewno na nią nie zdążę.
-A więc to ty masz zostać naszym nowym fotografem.
-Naszym? O czym ty mówisz?
-Tak się składa, ze jestem jednym z zawodników Asseco. Nikołaj Penchev.
-Izabela Michalczyk, ale mów mi po prostu Iza. Przepraszam, ze Cię nie poznałam, ale po prostu nie interesuję się siatkówką.
-W takim razie dlaczego starasz się o etat fotografa klubu siatkarskiego?
-Tak jakoś wyszło.
-Wiesz co mieszkam tutaj niedaleko. Pobiegnę po samochód, przyjadę gdzieś tu bliżej. Pojedziemy do szpitala, a później zawiozę cię na halę. Co ty na to?
-Nie mogę zabierać ci twojego cennego czasu. Nie jesteś mi nic winien. To ja na ciebie wpadłam. Sama jestem sobie winna.
-Nie mów tak. Nie masz nic do gadania. Za pięć minut jestem. Nie ruszaj się stąd. Rozumiemy się?
-Tak jest – uśmiechnęłam się do niego.
-No i to rozumiem.
Kilka minut później siatkarz pojawił się znów obok mnie. Mimo moich protestów wziął mnie na ręce i przeniósł do samochodu by po chwili zasiąść ponownie za kierownicą samochodu.
-Mogłeś coś sobie uszkodzić.
-Chyba żartujesz? Na treningu podnoszę większe ciężary. Jesteś lekka jak piórko.
-Wcale nie. Nie wybaczyłabym sobie gdyby coś ci się stało.
-A ja sobie gdyby coś gorszego stało się z twoją kostką. Poza tym nie ma o czym gadać. Teraz trzeba na szybko coś wymyślić żeby przyjęli cię bez kolejki bo wtedy na pewno nie zdążymy na czas na Podpromie.
-Masz jakiś pomysł?
-A wiesz, że chyba mam. Tylko obiecaj, że zdasz się na mnie i nie będziesz protestować.
-Jeśli dzięki temu jakimś cudem ominiemy kolejkę to jestem gotowa zgodzić się na wszystko.
-Uważaj bo wezmę twoją deklarację na poważnie.
-Penchev ty idioto – zdzieliłam go po głowie ponieważ znów wziął mnie na ręce.
Weszliśmy do szpitala i stanęliśmy przy recepcji.
-Dzień dobry w czym mogę pomóc? – odezwała się kobieta nawet na nas nie spoglądając.
-Moja narzeczona chyba skręciła kostkę – spojrzałam na niego jak na idiotę „narzeczona” phi. Nie wiem co on sobie myśli.
-Proszę zabrać numerek i ustawić się w kolejce.
-Tylko wie pani my nie za bardzo mamy czas żeby czekać.
-Tak wiem każdy tak mówi. Niestety to tak nie działa. Trzeba swoje odczekać.
-Może jednak dałoby się coś zrobić?
-Przecież mówię, że nic nie poradzę – dopiero wtedy spojrzała w górę. Gdy zobaczyła  kto przed nią stoi uśmiechnęła się.
-To jak naprawdę nie da się nic zrobić. Wie pani śpieszę się na trening, a moja narzeczona jest fotografem drużyny. Przez moją nieuwagę skręciła kostkę. Trener zabije mnie kiedy spóźnimy się na trening. Może jednak da się to jakoś przyspieszyć pani Marzeno – odczytał imię z wizytówki.
-Zobaczę co da się zrobić – zostawiła nas na chwilę samych i weszła do gabinetu znajdującego się obok.
-Nieźle żeś to sobie wymyślił powiem ci. Narzeczona – prychnęłam
-Cicho bo jeszcze usłyszy - zaśmiał się siatkarz.
-Proszę niech państwo wejdą po tym pacjencie – uśmiechnęła się do chłopaka.
-Dziękujemy pani bardzo, ratuje nam pani życie.
-Nie ma za co. Dla takiej gwiazdy to sam zaszczyt.
Wizyta minęła bardzo szybko. Okazało się, że kostka jest dość poważnie skręcona i nie powinnam jej przemęczać, dlatego dostałam od lekarza kule, które miały pomóc mi w codziennym funkcjonowaniu. Oprócz tego dostałam receptę na jakieś leki, które miałam sobie koniecznie wykupić. Kiedy mieliśmy wychodzić chciałam wyjść sama z pomocą kul. Oczywiście chłopak nie pozwolił mi na to i znów wziął mnie w swoje wysportowane ramiona.
-Naprawdę się przedźwigasz.
-Nic mi nie będzie. Mam wyrzuty sumienia, ze to wszystko przeze mnie. Gdybym na ciebie nie wpadł nie wylądowałabyś w szpitalu i nie skręciłabyś kostki.
-Już ci mówiłam, że to nie twoja wina. To ja jestem nieuważna. Nie musisz się mną przejmować. Naprawdę dam sobie radę. Zawsze daję więc teraz też sobie poradzę.
-Nawet nie próbuj mnie spławiać i tak ci pomogę.
-Ok. umówmy się tak, ze zawieziesz mnie na Podpromie, a ja później już sobie poradzę.
-Chyba nie myślisz, ze cię tak zostawię.
-Na pewno masz lepsze zajęcia niż zajmowanie się taką niezdarą jak ja.
-Ale…
-Nie ma żadnego ale odstawisz mnie grzecznie pod halę. Ewentualnie pokażesz mi gdzie jest gabinet prezesa, a potem się pożegnamy.
-Skoro tak chcesz – dał w końcu za wygraną.
Na szczęście udało mi się przyjechać na spotkanie punktualnie, a nawet kilka minut wcześniej. Dzięki siatkarzowi zaoszczędziłam jeszcze trochę czasu który musiałabym zmarnować na znalezienie gabinetu prezesa klubu.
-Nawet  nie wiem jak mam ci dziękować.
-Nie musisz mi dziękować. To normalne, że ci pomogłem.
-Uwierz mi nie dla każdego.
-Trzymam kciuki żeby się udało. Fajnie byłoby mieć taką ładną panią fotograf – czułam jak po wypowiedzeniu tych słów moje policzki zapłonęły.
-Jeszcze raz dziękuję za wszystko – uśmiechnęłam się do siatkarza, a po chwili zapukałam do drzwi. Rozmowa minęła w bardzo miłej atmosferze. Okazało się, ze była w sumie tylko formalnością ponieważ prezes zasięgnął już opinii u moich wykładowców, którzy zgodnie stwierdzili, że jestem wprost idealną osobą na to stanowisko. Pokazali mu kilka moich prac, które strasznie mu się spodobały. Po wstępnej rozmowie prezes położył przede mną egzemplarz umowy, który miałam dokładnie przeczytać. Nie znalazłam w niej nic co mogłoby wzbudzić moje wątpliwości więc po dokładnym przeczytaniu od razu złożyłam swój podpis w odpowiednim miejscu. Tak oto stałam się oficjalnym fotografem Asseco Resovii Rzeszów w sezonie 2015/2016. Pożegnałam się z prezesem i w doskonałym humorze wyszłam z jego gabinetu. Ku mojemu zdziwieniu na krześle naprzeciwko drzwi siedział nie kto inny tylko Penchev we własnej osobie.
-Chyba nie muszę pytać czy się udało, twoja mina zdradza wszystko.
-Aż tak to po mnie widać?
-Godzinę temu nie byłaś taka rozpromieniona.
-Może nie miałam powodu w końcu jakiś nieuważny siatkarz na mnie wpadł uszkadzając mi tym samym kostkę.
-Ja ci dam nieuważny – zaczął mnie łaskotać. Na swoje nieszczęście miałam straszne łaskotki.
-Błagam przestań – wydusiłam.
-Niech ci będzie – zostawił mnie w końcu w spokoju.
-A właściwie dlaczego nadal tutaj siedzisz? Miałeś zająć się sobą.
-Chyba nie uwierzyłaś w to, ze tak po prostu cię tutaj zostawię. Czekałem, żeby zawieźć cię do domu, ale najpierw jedziemy do jakiejś restauracji uczcić twój sukces.
W restauracji okazało się, że interesujemy się podobnym rzeczami, czytamy te same książki, uwielbiamy te same filmy. Jak się pewnie domyślacie nie skończyło się na jednej kawie. Zaczęliśmy się regularnie spotykać. Najpierw jako przyjaciele, z czasem jednak zauważyłam, ze patrzę na niego nie jak na przyjaciela tylko mężczyznę. Mężczyznę, który mógłby zostać moim chłopakiem, mężem, a nawet ojcem moich dzieci. Jednak bałam się gdy powiem mu o swojej przeszłości i o tym co do niego czuję zostawi mnie. Zostawi mnie z tym wszystkim samą. Bałam się odrzucenia. Wiedziałam, że jeśli nie daj Boże tak by się stało nie zaufam już żadnemu facetowi. O swoich rozterkach powiedziałam Agnieszce. Gdyby nie ona z pewnością nie odważyłabym się powiedzieć o wszystkim Penchevowi. Teraz  z głębi serca jej za to dziękuję bo okazało się, że Penchev już dawno przestał widzieć we mnie przyjaciółkę, a zauważył kobietę w której notabene się zakochał. Kiedy usłyszałam te słowa z jego ust stałam się najszczęśliwszą kobietą na całej ziemi. Oczywiście powiedziałam mu o tym co zdarzyło się w moim życiu gdy byłam jeszcze dzieckiem. Nie mógł uwierzyć własnym uszom. Gdy skończyłam mu opowiadać o tym co przeżyłam przytulił mnie do siebie z całej siły, czule pocałował i powiedział słowa, których nie zapomnę do końca życia:
„od tego momentu to ja jestem twoim rycerzem na białym koniu i nie pozwolę by ktokolwiek skrzywdził moją najukochańszą księżniczkę”

Od naszego pamiętnego zderzenia w parku minęły cztery lata. Od dwóch lat jesteśmy z Nicolayem szczęśliwym małżeństwem. Rok temu powitaliśmy na świecie nasze pierwsze dziecko - Marcelinkę. Nico nadal gra w Rzeszowie i jest podstawowym zawodnikiem klubu. Ja nadal jestem fotografką Resovii, oczywiście musiałam zrobić sobie małą przerwę przez okres ciąży, ale dwa miesiące po urodzeniu naszej córeczki znów pojawiłam się na hali z moim ukochanym aparatem w dłoni. Kto by pomyślał, że przypadkowe spotkanie stanie się początkiem takiej pięknej historii. 



KONIEC


Matko z ojcem wreszcie dałam radę skończyć tego parta. Pisałam go w mękach i bólu od września. W sumie sama nie wiem dlaczego aż tak długo. W ciągu trzech miesięcy napisałam 3,5 strony, a dzisiaj 6,5 i wreszcie skończyłam. Mam nadzieję, że efekt jest w miarę zadowalający. Jak zwykle na początku miało to wyglądać zupełnie inaczej niż jest no ale cóż :D Proszę was o szczere komentarze. Czy mam brać się za pisanie kolejnego parta czy raczej sobie odpuścić? 

Pozdrawiam serdecznie 

PS. życzę wam wszystkiego najlepszego w Nowym Roku, dużo, dużo zdrowia, pogody ducha, uśmiechu na codzień, a kibicom naszej reprezentacji i siatkarzom życzę awansu na igrzyska z turnieju w Berlinie. 

do napisania ZAKOCHANA W SIATKÓWCE

niedziela, 8 listopada 2015

One part 1 (Polacy chyba też mogą przyjeżdżać do Włoch?)

Kolejny szary, nudny dzień, a ty jak zwykle musisz od samego rana siedzieć w pracy. W sumie nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie to, że jest sobota. Ludzie w twoim wieku leżą sobie teraz w łóżkach albo jedzą śniadanie. Ale cóż taki już twój los nic na to nie poradzisz. To nie twoja wina, że rodzice zachowywali się tak jak się zachowywali. Zamiast jedzenia dla ciebie woleli kupić kolejną butelkę wódki dla siebie. Odkąd pamiętasz nie mogłaś doczekać się dnia twoich osiemnastych urodzin. Dokładnie wtedy spakowałaś wszystkie swoje rzeczy, których i tak nie miałaś za dużo, bo niby skąd. Za jedyne pieniądze, które miałaś kupiłaś bilet lotnicy i wyleciałaś do Włoch. Na początku nie było ci łatwo jednak z czasem znalazłaś w miarę dobrą pracę w restauracji i z trudem, co prawda, ale udawało ci się przetrwać do pierwszego dnia następnego miesiąca. Dokładnie dzisiaj mijają trzy lata od twojego wjazdu z Polski. Nie wiesz, co się dzieje z twoimi rodzicami. Ba ty nawet nie wiesz czy oni nadal żyją. Dobra koniec tych rozmyślań. Dobiega końca czas twojej pracy, ale ty nie masz najmniejszej ochoty wracać do pustego mieszkania. Siadasz po drugiej stronie baru i postanawiasz zatopić swoje smutki w alkoholu. Po jakimś czasie przysiada się do ciebie jakiś facet.
-Taka ładna dziewczyna, a siedzi tutaj sama – mówi po angielsku
-No pięknie! Jeszcze tego mi kurwa brakowało!
-Polka?! – dziwi się
-Tak Polka. Co w tym dziwnego? Polacy chyba też mogą przyjeżdżać do Włoch?
-Jasne, że tak. A mogłabyś mi powiedzieć, co takiego cię tutaj sprowadza?
-Nie twoja sprawa!
-Nie denerwuj się. Nie chcesz to nie mów, ale może masz ochotę pójść ze mną na jakąś imprezę?
-W sumie, czemu nie i tak nie mam nic ciekawszego do roboty – sama się sobie dziwisz, że tak łatwo się zgadzasz
Nie wiele pamiętasz z tego wieczora. Następnego dnia obudziłam się w nie swoim domu w łóżku tego faceta. Wiecie, co jest najlepsze? Ten facet to Zbigniew Bartman. Musiałam być wczoraj nieźle wstawiona skoro go nie poznałam. Czym prędzej zebrałam wszystkie swoje ubrania i wyszłam z mieszkania. Boże, jaka ze mnie idiotka, ale w sumie sama jestem sobie winna. Zamówiłam taksówkę, która zawiozła mnie pod sam dom. Weszłam pod prysznic i zmyłam z siebie wszystkie zdarzenia dnia wczorajszego.

2 miesiące później
Od naszego ostatniego spotkania minęły dwa miesiące. Cały czas myślę o Zbyszku. Widziałam go zaledwie raz w życiu, ale przez ten czas zdołał nieźle zawrócić mi w głowie. Czy to możliwe, że zakochałaś się w człowieku, którego widziałaś raz w życiu? Nad czym ty się w ogóle zastanawiasz? Może dla ciebie było to coś poważnego, ale dla niego byłaś pewnie tylko kolejną laską, którą zaliczył. Od jakiegoś czasu źle się czuję. Mam zawroty głowy, nudności i kilka razy zdarzyło mi się nawet wymiotować. Umówiłam się na wizytę u lekarza. Zgadnijcie, czego się dowiedziałam? Tak dokładnie jestem w ciąży. Ten idiota mnie zapłodnił. Chyba będę musiała usunąć to dziecko. Tylko skąd ja wezmę kasę na skrobankę?

4 miesiące później
Dzisiaj jest mój ostatni dzień w pracy. Nie powinnam się już przemęczać, bo jestem w szóstym miesiącu ciąży. Zdecydowałam, że urodzę to dziecko ono nie jest niczemu winne. Nie jego wina, że ludzie, którzy go poczęli są tak głupi, a ono jest tylko i wyłącznie wpadką – nazwijmy rzeczy po imieniu. Kiedy wychodziłam z restauracji wpadłam na kogoś.
-Przepraszam panią najmocniej.
-Nic się nie stało.
-Natalia?
-Zbyszek?
-Co ty tutaj robisz?
-Pracowałam tutaj, ale musiałam przerwać pracę – dopiero teraz ujrzał twój mocno zaokrąglony brzuszek.
-Czy to… czy to jest moje dziecko?
-Jakby ci to powiedzieć…
-Najprościej tak czy nie?
-Tak – ku mojemu zdziwieniu wcale się nie zdenerwował tylko wziął mnie na ręce i zaczął kręcić w koło jak głupi.
-Puść mnie wariacie.
-Szukałem cię, ale w żadnym z klubów nikt o tobie nie słyszał.
-Może, dlatego, że nie chodzę do klubów, a teraz to już tym bardziej – zaśmiałam się. A dlaczego nie przyszedłeś tutaj?
-Nie pomyślałem o tym, że mogłaś tutaj pracować.
-Oj to ty już lepiej nie myśl, bo nie wychodzi ci to za dobrze.


4 lata później
-Michaś posprzątaj zabawki, bo zaraz tatuś wróci z treningu i będzie obiad.
-Dobrze mamo.
-Już jestem. Co moje kochane słońca robiły jak mnie nie było?
-Nic ciekawego.
-Mam nadzieję, że się nie przemęczałaś? – pogładził mnie po brzuszku.
-Oczywiście, że nie.
-Tata! – z pokoju przybiegł Michałek
-Chodź pomożemy mamie, nie powinna się przemęczać.
***
Dzień moich 21 urodzin zmienił bardzo wiele w moim życiu. Teraz jestem szczęśliwą żoną Zbyszka, mamą Michasia, a lada dzień na świat przyjdzie nasza córeczka. Mam nadzieję, że wszyscy razem będziemy szczęśliwi, a za kilkanaście lat razem ze Zbyszkiem doczekamy się wnuków.

 ____________________________________________________________________________

Tak jak obiecałam na doświadczonych wstawiam dzisiaj pierwszy One part. Historia ze Zbyszkiem była pisana dawno dawno temu więc pewnie widać różnicę w stylu pisania. Następna historia, która się tutaj pojawi jest pisana na bieżąco. Kiedy pokaże ją światu? Nie mam pojęcia. Mam już ogólny zarys koncepcji i stronę w wordzie, ale nadal nie wiem który siatkarz ma zostać bohaterem tej historii. Liczę na wasze komentarze. Pozdrawiam serdecznie z cieplutkiego Wrocławia :)

czwartek, 24 września 2015

INFO

Postanowiłam, że założę bloga, którego będę się starała prowadzić w trakcie studiów. Co z tego wyjdzie nie wiem. Wiem jedno, że na pewno nie będę miała czasu pisać jakiegoś dłuższego opowiadania, ale może od czasu do czasu znajdę chwilę żeby napisać coś krótkiego. Jak sama nazwa wskazuje każda historia będzie dotyczyła innego siatkarza. Tu mam prośbę do was. Jeśli macie pomysł jaki siatkarz mógłby zostać bohaterem zostawcie w komentarzu jego imię i nazwisko, a ja na pewno rozważę waszą propozycję. Pierwszym postem będzie na pewno opowiadanie ze Zbyszkiem Bartmanem. Dodawałam je już wcześniej na jeden ze swoich blogów, ale wiem, że od tego czasu przybyło mi już trochę czytelniczek więc te które nie miały jeszcze okazji go przeczytać będą mogły to zrobić. Na blogu pojawi się coś na pewno dopiero po zakończeniu opowiadania z Wroną, które jest chyba moim ulubionym blogiem ponieważ tematyka w nim przedstawiana jest mi bardzo bliska. Jeśli ktoś będzie chciał info o postach proszę zostawić adres bloga w zakładce informowani :)