Kiedy miałam 10 lat zmarł twój ojciec. To z nim byłam zawsze
bardziej związana. Oczywiście kochałam swoją matkę jednak to ojciec zawsze był
przy mnie. Kiedy miałam 6 lat i złamałam rękę to on siedział ze mną w szpitalu
i cały czas powtarzał, ze wszystko będzie dobrze. Gdy leżałam w łóżku z
gorączką to on gotował mi rosół, pilnował żebym nie zapomniała połknąć leków i
wypić niedobrego gorzkiego syropu. Gdzie wtedy była moja matka? Odpowiedź na to
pytanie jest oczywista – w pracy. To ona była dla niej najważniejsza. Czasami
miałam wrażenie, że swoją pracę kocha bardziej ode mnie – swojej jedynej córki.
Rzadko kiedy zdarzały się sytuacje w których miała czas na zwyczajne
posiedzenie ze mną przy lekcjach czy
obejrzenie telewizji. Praktycznie całymi dniami nie było jej w domu, a kiedy
już wracała tłumaczyła mi, że jest strasznie zmęczona, a ja jestem przecież już
dużą dziewczynką i powinnam doskonale to rozumieć. Nie rozumiałam. Nie
wiedziałam jak można w ogóle nie chcieć spędzać czasu ze swoim jedynym
dzieckiem. Na szczęście tata zawsze był przy mnie. Wiedziałam, że jeśli tylko
będę czegoś potrzebowała to on zawsze mi pomoże. Zawsze będzie przy mnie. Tego
dnia rodzice bardzo się pokłócili. Nie wiedziałam o co. Słyszałam tylko
strzępki rozmów. Po jakimś czasie usłyszałam odgłos trzaśnięcia drzwiami
wejściowymi, a do mojego pokoju weszła matka. Zdziwiła się kiedy zobaczyła mnie
zapłakaną na podłodze z ulubionym miśkiem pod ręką.
-Kochanie nie płacz. Wszystko w porządku.
-Dlaczego tatuś wyszedł?
-Tatuś musiał na chwileczkę wyjść, ale na pewno zaraz wróci.
Chodź na dół obejrzymy jakąś bajeczkę.
Siedziałyście już dość długo przed telewizorem, a tata nadal
nie wracał. Zaczęłaś się martwić.
-Mamusiu dlaczego tata jeszcze nie wraca. Obiecał mi, że
poczyta mi przed snem.
-Ja ci poczytam.
-Nie! Tata miał mi poczytać. Ty nie umiesz opowiadać bajek.
-Nie tym tonem smarkulo. Natychmiast do swojego pokoju – gdy
wchodziłaś po schodach usłyszałaś dźwięk telefonu. Nie wiesz dlaczego, ale
zatrzymałaś się w pół kroku. Nie mogłaś uwierzyć w to co później usłyszałaś –
nie to nie możliwe. Jest pani pewna, że chodzi o mojego męża? Dobrze, dziękuję
– usłyszałaś odgłos spadającego aparatu telefonicznego, a później szloch matki.
Niepewnie weszłaś znów do salonu i przytuliłaś się do swojej rodzicielki.
-Mamusiu co się stało? – zapytałaś ze łzami w swoich
przepięknych, dużych czarnych oczach.
-Tatuś miał wypadek.
-Jaki wypadek? Musimy jechać do szpitala, na pewno nie chce
być teraz sam. Wezmę dla niego mojego ulubionego misia, od razu poczuje się
lepiej.
-Kochanie nie możemy do niego pojechać.
-Dlaczego? Tata na pewno chciałby żebyśmy były przy nim.
-Nie możemy do niego pojechać bo tatuś nie żyje.
-Mamusiu to niemożliwe. To na pewno nie tata, zobaczysz za
chwilę wróci.
Nie chciałaś przyjąć tego do wiadomości. Z następnych kilku
dni nie pamiętasz za wiele. Jedynym wspomnieniem, które już na zawsze zostanie
w twojej pamięci jest obraz twojego ukochanego taty leżącego w trumnie. Nie
wyglądał tak jak zawsze. Odkąd pamiętasz zawsze się uśmiechał, a teraz był taki
poważny. Wyglądał jakby spał. Cały czas miałaś nadzieję, że zaraz się obudzi i
przytuli cię mocno do siebie, że to wszystko okaże się tylko złym snem, z
którego zaraz się obudzisz. Jednak w momencie, w którym trumna z ciałem twojego
ojca zjeżdżała w dół zrozumiałaś, że to nie jest sen, że już nigdy więcej nie
przytulisz się do swojego ukochanego taty, nigdy więcej nie zjecie razem
waszych ulubionych waniliowych lodów, nie pójdziecie razem do kina. Zdałaś
sobie sprawę z tego, że zostałaś na tym świecie sama z mamą. Nie miałaś pojęcia
jak to wszystko się teraz ułoży. Rok
później wasze życie znów obróciło się o 180 stopni. Do mieszkania wprowadził
się nowy partner twojej matki. Na
początku wydawał ci się całkiem spoko. Dopiero po jakimś czasie zaczął
pokazywać swoje prawdziwe oblicze. Kiedy twojej matki nie było w domu krzyczał
na ciebie, upokarzał na każdym możliwym kroku. Bałaś się powiedzieć o wszystkim
mamie. Bałaś się tego, że po prostu najzwyczajniej w świecie ci nie uwierzy.
Dlatego znosiłaś te wszystkie upokorzenia z zaciśniętą szczęką marząc by jak
najszybciej zaszyć się bezpiecznie w swoim pokoju. Niestety jak się później
okazało to był tylko początek. Pewnego dnia wróciłaś wcześniej ze szkoły.
Andrzej był już w domu. Jak zwykle siedział na kanapie przed telewizorem.
Zawołał cię do siebie i poprosił żebyś usiadła obok niego.
-Kochanie chciałbym cię przeprosić. Wiem, że nie zachowuję
się w stosunku do ciebie za dobrze, ale musisz zrozumieć. Nigdy nie miałem
doczynienia z dzieckiem w takim wieku – mówiąc to położył swoją rękę na moim
kolanie.
-Nic się nie stało. Czy mógłbyś wziąć rękę?
-Dlaczego kochanie? Nie podoba ci się? – zaczął sunąć ręką w
stronę mojego uda – zobaczysz, że ci się spodoba – uśmiechnął się do mnie i
próbował pocałować. Na szczęście udało mi się wyrwać i uciec na górę do swojego
pokoju. Niestety Andrzej pobiegł za mną i kiedy próbowałam zamknąć drzwi
wstawił nogę między nie.
-Myślałaś, że tak łatwo mi uciekniesz? Ja się tak łatwo nie
poddaję – zobaczyłam wtedy w jego oczach coś dziwnego – teraz będziesz grzeczną
dziewczynką i zrobisz wszystko to o co cię poproszę. Pewnie wszystkie już
wiecie co się później stało. Nie chcę o tym teraz pisać bo zwyczajnie nie mam
wystarczająco dużo siły żeby wspominać to wydarzenie. Jak brutalnie zachował
się wtedy Andrzej bezczeszcząc moją kobiecość. Najgorsze w tym wszystkim było
to, że taka sytuacja powtarzała się co tydzień, czasami nawet dwa, trzy razy w
tygodniu. Nienawidziłam kiedy mama wyjeżdżała na kilkudniowe delegacje bo wtedy
zawsze zostawiała mnie z Andrzejem mówiąc, że on na pewno bardzo dobrze się mną
zajmie. Rzeczywiście dobrze się mną zajmował. Wtedy praktycznie co noc
przychodził do mojego pokoju, wchodził do mojego łóżka i brał to co chciał. Na
początku próbowałam się bronić, jednak z czasem przestałam bo nie miało to
najmniejszego sensu, a on tylko bardziej się nakręcał. Wszystko to toczyło się
do dnia moich piętnastych urodzin. Wtedy postanowiłam, że nie dam rady tak
dłużej. Postanowiłam powiedzieć o wszystkim mamie. Niestety nie przewidziałam
jej reakcji.
-Mamo musimy porozmawiać.
-Kochanie o czym chcesz porozmawiać?
-Muszę ci o czymś powiedzieć.
-Tak?
-Bo Andrzej on wcale nie jest dla mnie taki miły gdy ciebie
nie ma.
-Co przez to rozumiesz córeczko?
-Bo Andrzej praktyczni zawsze kiedy ciebie nie ma przychodzi
do mnie w nocy, kładzie się ze mną na łóżku i dotyka.
-Co chcesz mi przez to powiedzieć?
-On mnie molestuje mamo.
-Kochanie na pewno coś ci się pomyliło.
-Nic mi się nie pomyliło.
-Idź do swojego pokoju i przemyśl to wszystko co
powiedziałaś. Nieładnie tak oskarżać niewinnych
ludzi.
-Nienawidzę Cię. Nie wiem jak możesz mi nie wierzyć. Jestem
twoją jedyną córką.
Po tej rozmowie poszłam do swojego pokoju. Wyjęłam z szafy
pierwszą lepszą torbę, w którą spakowałam trochę swoich ubrań i moje oszczędności. Chwilę później
niewiele myśląc wyszłam ze swojego pokoju i zbiegłam po schodach.
-Gdzie się wybierasz? – w progu kuchni stanęła moja mama.
-Myślę, że nie ma tu już dla mnie miejsca. Wybrałaś
Andrzeja. Okej rozumiem. Życzę szczęścia o mnie się nie martw. Ja sobie jakoś
na pewno poradzę.
-Córeczko…
-Nie nazywaj mnie tak. Od dzisiaj już nie masz córki
pamiętaj o tym.
Jedyną osobą do której mogłam się udać była cioteczna
siostra mojego taty. Miałam nadzieję, że zechce przyjąć mnie pod swój dach. Tym
bardziej, że zawsze nie bardzo lubiły się z moją matką. Kupiłam na dworcu bilet
do Rzeszowa i kilka godzin później stałam już pod drzwiami mieszkania cioci
Agnieszki. Gdy otworzyła mi drzwi była bardzo zdziwiona.
-Iza? Co ty tutaj robisz.
-Mogę wejść?
-Jasne. Oczywiście, wchodź. Rozbierz się i chodź
porozmawiamy w salonie.
-Dzięki.
-Zrobię herbatę, a ty się rozgość.
Ciocia nie miała swoich dzieci. Kilka lat temu rozwiodła się
ze swoim mężem, który ją zdradził i do tej pory nie znalazła sobie nikogo z kim
chciałaby iść przez życie.
-Proszę kochanie, a teraz powiedz mi co cię do mnie
sprowadza – podała mi kubek z gorącą czekoladą.
-To miło, że pamiętałaś – uwielbiałam gorącą czekoladę,
mogłabym pić ją litrami.
-Nigdy nie zapomnę. Dlaczego przejechałaś taki kawał drogi
sama? – momentalnie w moich oczach pokazały się łzy – kochanie co się dzieje –
Agnieszka od razu usiadła obok mnie i objęła mnie ramieniem.
-Musiałam odejść z domu. Ja już dłużej tak nie mogę ciociu.
-Co się dzieje kochanie?
-Andrzej on przychodzi do mnie w nocy i… - wybuchłam
płaczem, wszystkie skrywane emocje w tym momencie puściły, nie mogłam opanować
swojego płaczu.
-Nie chcesz mi chyba powiedzieć, że on cię molestuje? –
wybuchnęłam jeszcze gorszym szlochem – mówiłaś o tym mamie?
-Dzisiaj jej o wszystkim powiedziałam, a ona tak po prostu
stanęła po stronie tego typa. Ja już tak dłużej nie mogę. Rozumiesz mnie
ciociu?
-Rozumiem. Możesz u mnie zostać tak długo jak tylko
zechcesz. Sądzę, że powinnyśmy zgłosić tą sprawę na policji.
-Ale ja nie chcę nikomu o tym opowiadać.
-Rozumiem, ale on nie powinien zostać bezkarny.
-Nie jestem na to gotowa.
-Obiecuję Ci, ze zawsze będę przy tobie tylko musisz zgodzić
się złożyć zeznania.
-Ale on na pewno będzie chciał się zemścić.
-Nie pozwolę mu na to. Nie powinien w ogóle nawet przez
chwilę myśleć o czymś takim.
Po długich namowach dałam się przekonać cioci do złożenia
zeznań. Gdy tylko powiedziałam wszystko policjantowi, który mnie przesłuchał od
razu zapewnił mnie, że Andrzej poniesie odpowiednią karę za to co mi robił. Tak
też się stało dwa miesiące po moim przyjeździe do cioci odbyła się rozprawa
podczas, której uznano go winnego. Wyrok, który usłyszałam był najpiękniejszą
rzeczą jaka zdarzyła mi się ostatnio w życiu. Co prawda nie zwróci mi to mojej
krzywdy, ale chociaż w jakimś stopniu czuję się, że udało mi się na nim
odegrać. Mama nie potrafiła mi uwierzyć, cały czas uważa, że to ja w tej
sytuacji jestem tą złą, a Andrzej jest niewinny. Nie wiem jak moja własna matka
może mieć o mnie takie zdanie. Nigdy jej nie oszukałam. Fakt może nie miałyśmy
ze sobą dobrych kontaktów, ale w końcu jestem jej córką. Najważniejszą osobą w
jej życiu – przynajmniej tak powinno być, jak było to się później okazało. Na
szczęście matka zgodziła się na to żeby zaopiekowała się mną Agnieszka i tak do
teraz mieszkam razem z nią w Rzeszowie.
Od tamtego wydarzenia minęło 5 lat. Teraz jestem studentką i staram się
zapomnieć o wszystkich przykrych doświadczeniach z mojego życia. Niby wszystko
jest już w porządku, ale nie potrafię się otworzyć przed żadnym chłopakiem. Po
tym wszystkim mam wrażenie, że każdy z nich może okazać się taki sam jak
Andrzej.
-Kochanie mam dla Ciebie niespodziankę – pomachała mi przed oczami
biletami.
-Co to?
-Załatwiłam dwa bilety na najbliższy mecz Asseco Resovii.
-Dobrze wiesz, ze nie przepadam za siatkówką.
-No to chyba będziesz musiała polubić bo załatwiłam ci
rozmowę kwalifikacyjną na stanowisko oficjalnego fotografa Mistrza Polski
Asseco Resovii Rzeszów.
-Żartujesz sobie prawda? Powiedz, ze żartujesz.
-Ani trochę. Jeśli dobrze pójdzie już jutro będziesz miała
pracę i to nie byle jaką. I proszę Cię kochanie nie marudź. Każdy początkujący
fotograf chciałby dostać taka szansę na początku kariery.
-Dziękuję ciociu, nie wiem jak Ci się odwdzięczę – chociaż
nie przepadałam za siatkówką w głębi serca cieszyłam się z tego, że mogę dostać
ta pracę.
-Ja chyba wiem jak. Wystarczy, że będziesz mi załatwiać
bilety na mecze i jesteśmy kwita.
-Masz to jak w banku.
Następnego dnia obudziłam się bardzo wcześnie bo już po
szóstej rano. Nie mogłam spać. Cały czas myślałam o tym jaką szansę dostałam od
losu. Zeszłam na dół do kuchni i zrobiłam sobie gorące kakao.
-Kochanie dlaczego już nie śpisz. Przecież rozmowę masz
dopiero o jedenastej.
-Nie mogę spać. Boję się, że kiedy zasnę to wszystko okaże
się tylko snem.
-Kochanie to nie sen – podeszła do mnie z uśmiechem i
przytuliła serdecznie.
-Może skoro już nie śpię pójdę pobiegać. W końcu mam jeszcze
kupę czasu.
-Idź, idź słonko. Ja w tym czasie przygotuje coś na
śniadanie.
Poszłam szybko przebrać się na górę i chwilę później
wybiegałam już z naszego osiedla kierując się w stronę parku. Po tych
wszystkich wydarzeniach, które mnie spotkały zaczęłam bardzo często biegać.
Zauważyłam, ze to w jakiś sposób mnie odpręża. Jestem wtedy tylko ja i muzyka
grająca z mojej ulubionej mp4. Kochałam to uczucie satysfakcji po
przebiegnięciu kilku kilometrów. To przyjemne uczucie zmęczenia i świetnie
wykonanej roboty. Biegłam przed siebie aż w pewnym momencie wpadłam z impetem
na kogoś. Odbiłam się od umięśnionej klatki piersiowej osobnika płci przeciwnej
i wylądowałam na ścieżce.
-Przepraszam bardzo. Nic ci się nie stało – kiedy podniosłam
głowę ujrzałam nad sobą przepiękne czekoladowe oczy wpatrujące się we mnie.
-To ja przepraszam, zamyśliłam się i nie zauważyłam, że
biegniesz.
-Nie to moja wina. Powinienem z daleka zobaczyć taką piękną
istotę jak ty. Daj rękę pomogę ci wstać – podał mi dłoń, którą bez wahania złapałam.
Kiedy chciałam stanąć na nogi poczułam ból w lewej kostce.
-Cholera – mruknęłam pod nosem.
-Coś się stało?
-Nie wszystko w porządku – próbowałam stanąć na lewej stopie
ale nie dałam rady.
-Przecież widzę, że coś jest nie tak. Kostka? – kiwnęłam głową
– usiądź zobaczę co się stało, dotknął mojej kostki. Nie wiem dlaczego, ale gdy
tylko poczułam jego dotyk po całym moim ciele rozeszło się przyjemne ciepło.
-I co?
-Na moje oko niestety skręcona kostka, ale powinien to
obejrzeć lekarz.
-Świetnie, ze też to musiało stać się akurat dzisiaj. Na
pewno nie zdążę na tę rozmowę. Ze szpitala na Podpromie jest ładny kawałek
drogi – mruknęłam sama do siebie.
-Czy ja dobrze usłyszałem, że mówiłaś coś o Podpromiu?
-Tak. Mam tam dzisiaj umówioną rozmowę w sprawie pracy na
11, ale teraz to już na pewno na nią nie zdążę.
-A więc to ty masz zostać naszym nowym fotografem.
-Naszym? O czym ty mówisz?
-Tak się składa, ze jestem jednym z zawodników Asseco.
Nikołaj Penchev.
-Izabela Michalczyk, ale mów mi po prostu Iza. Przepraszam,
ze Cię nie poznałam, ale po prostu nie interesuję się siatkówką.
-W takim razie dlaczego starasz się o etat fotografa klubu
siatkarskiego?
-Tak jakoś wyszło.
-Wiesz co mieszkam tutaj niedaleko. Pobiegnę po samochód,
przyjadę gdzieś tu bliżej. Pojedziemy do szpitala, a później zawiozę cię na
halę. Co ty na to?
-Nie mogę zabierać ci twojego cennego czasu. Nie jesteś mi
nic winien. To ja na ciebie wpadłam. Sama jestem sobie winna.
-Nie mów tak. Nie masz nic do gadania. Za pięć minut jestem. Nie ruszaj się stąd. Rozumiemy się?
-Tak jest – uśmiechnęłam się do niego.
-No i to rozumiem.
Kilka minut później siatkarz pojawił się znów obok mnie.
Mimo moich protestów wziął mnie na ręce i przeniósł do samochodu by po chwili
zasiąść ponownie za kierownicą samochodu.
-Mogłeś coś sobie uszkodzić.
-Chyba żartujesz? Na treningu podnoszę większe ciężary.
Jesteś lekka jak piórko.
-Wcale nie. Nie wybaczyłabym sobie gdyby coś ci się stało.
-A ja sobie gdyby coś gorszego stało się z twoją kostką. Poza
tym nie ma o czym gadać. Teraz trzeba na szybko coś wymyślić żeby przyjęli cię
bez kolejki bo wtedy na pewno nie zdążymy na czas na Podpromie.
-Masz jakiś pomysł?
-A wiesz, że chyba mam. Tylko obiecaj, że zdasz się na mnie
i nie będziesz protestować.
-Jeśli dzięki temu jakimś cudem ominiemy kolejkę to jestem
gotowa zgodzić się na wszystko.
-Uważaj bo wezmę twoją deklarację na poważnie.
-Penchev ty idioto – zdzieliłam go po głowie ponieważ znów
wziął mnie na ręce.
Weszliśmy do szpitala i stanęliśmy przy recepcji.
-Dzień dobry w czym mogę pomóc? – odezwała się kobieta nawet
na nas nie spoglądając.
-Moja narzeczona chyba skręciła kostkę – spojrzałam na niego
jak na idiotę „narzeczona” phi. Nie wiem co on sobie myśli.
-Proszę zabrać numerek i ustawić się w kolejce.
-Tylko wie pani my nie za bardzo mamy czas żeby czekać.
-Tak wiem każdy tak mówi. Niestety to tak nie działa. Trzeba
swoje odczekać.
-Może jednak dałoby się coś zrobić?
-Przecież mówię, że nic nie poradzę – dopiero wtedy
spojrzała w górę. Gdy zobaczyła kto
przed nią stoi uśmiechnęła się.
-To jak naprawdę nie da się nic zrobić. Wie pani śpieszę się
na trening, a moja narzeczona jest fotografem drużyny. Przez moją nieuwagę
skręciła kostkę. Trener zabije mnie kiedy spóźnimy się na trening. Może jednak
da się to jakoś przyspieszyć pani Marzeno – odczytał imię z wizytówki.
-Zobaczę co da się zrobić – zostawiła nas na chwilę samych i
weszła do gabinetu znajdującego się obok.
-Nieźle żeś to sobie wymyślił powiem ci. Narzeczona –
prychnęłam
-Cicho bo jeszcze usłyszy - zaśmiał się siatkarz.
-Proszę niech państwo wejdą po tym pacjencie – uśmiechnęła
się do chłopaka.
-Dziękujemy pani bardzo, ratuje nam pani życie.
-Nie ma za co. Dla takiej gwiazdy to sam zaszczyt.
Wizyta minęła bardzo szybko. Okazało się, że kostka jest
dość poważnie skręcona i nie powinnam jej przemęczać, dlatego dostałam od
lekarza kule, które miały pomóc mi w codziennym funkcjonowaniu. Oprócz tego
dostałam receptę na jakieś leki, które miałam sobie koniecznie
wykupić. Kiedy mieliśmy wychodzić chciałam wyjść sama z pomocą kul. Oczywiście
chłopak nie pozwolił mi na to i znów wziął mnie w swoje wysportowane ramiona.
-Naprawdę się przedźwigasz.
-Nic mi nie będzie. Mam wyrzuty sumienia, ze to wszystko
przeze mnie. Gdybym na ciebie nie wpadł nie wylądowałabyś w szpitalu i nie skręciłabyś
kostki.
-Już ci mówiłam, że to nie twoja wina. To ja jestem
nieuważna. Nie musisz się mną przejmować. Naprawdę dam sobie radę. Zawsze daję
więc teraz też sobie poradzę.
-Nawet nie próbuj mnie spławiać i tak ci pomogę.
-Ok. umówmy się tak, ze zawieziesz mnie na Podpromie, a ja
później już sobie poradzę.
-Chyba nie myślisz, ze cię tak zostawię.
-Na pewno masz lepsze zajęcia niż zajmowanie się taką
niezdarą jak ja.
-Ale…
-Nie ma żadnego ale odstawisz mnie grzecznie pod halę.
Ewentualnie pokażesz mi gdzie jest gabinet prezesa, a potem się pożegnamy.
-Skoro tak chcesz – dał w końcu za wygraną.
Na szczęście udało mi się przyjechać na spotkanie
punktualnie, a nawet kilka minut wcześniej. Dzięki siatkarzowi zaoszczędziłam
jeszcze trochę czasu który musiałabym zmarnować na znalezienie gabinetu prezesa
klubu.
-Nawet nie wiem jak
mam ci dziękować.
-Nie musisz mi dziękować. To normalne, że ci pomogłem.
-Uwierz mi nie dla każdego.
-Trzymam kciuki żeby się udało. Fajnie byłoby mieć taką
ładną panią fotograf – czułam jak po wypowiedzeniu tych słów moje policzki
zapłonęły.
-Jeszcze raz dziękuję za wszystko – uśmiechnęłam się do
siatkarza, a po chwili zapukałam do drzwi. Rozmowa minęła w bardzo miłej
atmosferze. Okazało się, ze była w sumie tylko formalnością ponieważ prezes
zasięgnął już opinii u moich wykładowców, którzy zgodnie stwierdzili, że jestem
wprost idealną osobą na to stanowisko. Pokazali mu kilka moich prac, które
strasznie mu się spodobały. Po wstępnej rozmowie prezes położył przede mną egzemplarz
umowy, który miałam dokładnie przeczytać. Nie znalazłam w niej nic co mogłoby
wzbudzić moje wątpliwości więc po dokładnym przeczytaniu od razu złożyłam swój
podpis w odpowiednim miejscu. Tak oto stałam się oficjalnym fotografem Asseco
Resovii Rzeszów w sezonie 2015/2016. Pożegnałam się z prezesem i w doskonałym
humorze wyszłam z jego gabinetu. Ku mojemu zdziwieniu na krześle naprzeciwko
drzwi siedział nie kto inny tylko Penchev we własnej osobie.
-Chyba nie muszę pytać czy się udało, twoja mina zdradza
wszystko.
-Aż tak to po mnie widać?
-Godzinę temu nie byłaś taka rozpromieniona.
-Może nie miałam powodu w końcu jakiś nieuważny siatkarz na
mnie wpadł uszkadzając mi tym samym kostkę.
-Ja ci dam nieuważny – zaczął mnie łaskotać. Na swoje
nieszczęście miałam straszne łaskotki.
-Błagam przestań – wydusiłam.
-Niech ci będzie – zostawił mnie w końcu w spokoju.
-A właściwie dlaczego nadal tutaj siedzisz? Miałeś zająć się
sobą.
-Chyba nie uwierzyłaś w to, ze tak po prostu cię tutaj
zostawię. Czekałem, żeby zawieźć cię do domu, ale najpierw jedziemy do jakiejś
restauracji uczcić twój sukces.
W restauracji okazało się, że interesujemy się podobnym
rzeczami, czytamy te same książki, uwielbiamy te same filmy. Jak się pewnie domyślacie
nie skończyło się na jednej kawie. Zaczęliśmy się regularnie spotykać. Najpierw
jako przyjaciele, z czasem jednak zauważyłam, ze patrzę na niego nie jak na
przyjaciela tylko mężczyznę. Mężczyznę, który mógłby zostać moim chłopakiem,
mężem, a nawet ojcem moich dzieci. Jednak bałam się gdy powiem mu o swojej
przeszłości i o tym co do niego czuję zostawi mnie. Zostawi mnie z tym
wszystkim samą. Bałam się odrzucenia. Wiedziałam, że jeśli nie daj Boże tak by
się stało nie zaufam już żadnemu facetowi. O swoich rozterkach powiedziałam
Agnieszce. Gdyby nie ona z pewnością nie odważyłabym się powiedzieć o wszystkim
Penchevowi. Teraz z głębi serca jej za
to dziękuję bo okazało się, że Penchev już dawno przestał widzieć we mnie przyjaciółkę,
a zauważył kobietę w której notabene się zakochał. Kiedy usłyszałam te słowa z
jego ust stałam się najszczęśliwszą kobietą na całej ziemi. Oczywiście powiedziałam
mu o tym co zdarzyło się w moim życiu gdy byłam jeszcze dzieckiem. Nie mógł
uwierzyć własnym uszom. Gdy skończyłam mu opowiadać o tym co przeżyłam
przytulił mnie do siebie z całej siły, czule pocałował i powiedział słowa,
których nie zapomnę do końca życia:
„od tego momentu to ja jestem twoim rycerzem na białym koniu
i nie pozwolę by ktokolwiek skrzywdził moją najukochańszą księżniczkę”
KONIEC
Matko z ojcem wreszcie dałam radę skończyć tego parta. Pisałam go w mękach i bólu od września. W sumie sama nie wiem dlaczego aż tak długo. W ciągu trzech miesięcy napisałam 3,5 strony, a dzisiaj 6,5 i wreszcie skończyłam. Mam nadzieję, że efekt jest w miarę zadowalający. Jak zwykle na początku miało to wyglądać zupełnie inaczej niż jest no ale cóż :D Proszę was o szczere komentarze. Czy mam brać się za pisanie kolejnego parta czy raczej sobie odpuścić?
Pozdrawiam serdecznie
PS. życzę wam wszystkiego najlepszego w Nowym Roku, dużo, dużo zdrowia, pogody ducha, uśmiechu na codzień, a kibicom naszej reprezentacji i siatkarzom życzę awansu na igrzyska z turnieju w Berlinie.
do napisania ZAKOCHANA W SIATKÓWCE
Coś z Kubiakiem teraz, prooosze!
OdpowiedzUsuńHistoria mega słodka, a jak dla mnie zakończyła się za szybko xd
OdpowiedzUsuńPisz dalej, przynajmniej taka jest moja rada ^^
Pozdrawiam i życzę weny :*
-pilnuj narracji! - w pierwszej części pisałaś używając narrracji pierwszooosobowej ("leżałam" itp) ale chwilę potem przeskakujesz i używasz czasowników w 2 osobie "wróciłaś", "znosiłaś" i inne aż w końcu znowu wróciłaś do narracji w 3 osobie. Jest to niemalże błąd kardynalny, w końcu narracja jest podstawą opowiadania! Nie mogłam przejść obok tego obojętnie.
OdpowiedzUsuń- unikaj kolokwializmów - w jednym fragmencie napisałaś "Na początku wydawał ci się całkiem spoko.". Wszyscy wiemy o co chodziło ale w kontekście całości wygoda to... dziwnie.
Sama fabułą onepartu nie jest zła, trzymam kciuki za dalsze prace. :)