piątek, 19 lutego 2016

One part 3 (Własnie tak dzięki mojemu pechowi i wrodzonej gracji zdobyłam miłość swojego życia)

Po męczącym pierwszym semestrze studiów postanowiłaś pojechać na narty w nasze piękne, polskie góry by odpocząć chociaż trochę przed rozpoczęciem nowego semestru, który wcale nie zapowiadał się mniej pracowicie niż poprzedni. Chciałaś pojechać razem ze swoją najlepszą przyjaciółką Kamilą, ale dzień przed waszym planowanym wyjazdem dopadło ją choróbsko i w konsekwencji znalazłaś się w górach zupełnie sama. No może jednak nie do końca bo swój urlop w „zimowej stolicy Polski” postanowiła spędzić spora część społeczeństwa sądząc po pełnych stokach niezależnie od pory dnia. Zakwaterowanie minęło ci bardzo sprawnie i już chwilę później mogłaś spokojnie położyć się na swoim tymczasowym łóżku i odpocząć po męczącej podróży.  Jednak jak na ciebie przystało nie wytrzymałaś dość długo bo już pół godziny później szykowałaś się na podbicie Zakopanego. Nie miałaś dzisiaj ochoty na żadne szaleństwa na stoku. Zdecydowanie bardziej wolałaś spokojnie przejść się po Krupówkach. Nie byłabyś sobą gdybyś nie wywinęła czegoś. Wychodząc z hotelu zaliczyłaś przepiękną glebę. Każdy kto zna choć trochę Roksanę Szczepanik wie, że nie grzeszysz gracją. Siniaki na twoim ciele to nic nowego. Nawet kilka szwów na różnych częściach ciała przestało robić wrażenie na twoich znajomych. Na początku pytali co ci się stało. Jednak z czasem zrozumieli, że po prostu jesteś urodzoną niezdarą i nie ma na to żadnego lekarstwa. Wracając. Leżałabyś pewnie tak dłużej przed hotelem i rozpaczała nad marnością swojego żywota gdyby nie męski głos, który wyrwał cię z zamyślenia.
-Może w czymś pani pomóc? – zauważyłaś nad sobą całkiem przystojnego blondyna.
-W zasadzie to mi nie da się pomóc. Taki już mój urok, że jestem urodzoną niezdarą i lepiej trzymać się ode mnie z daleka. Więc jeśli życie ci miłe to lepiej uciekaj gdzie pieprz rośnie póki jeszcze możesz.
-Chyba jednak zaryzykuję – podał ci rękę by pomóc ci wstać ze śniegu.
-Dzięki.
-Spoko, nie ma za co. Swoją drogą całkiem efektowny upadek.
-To? To było nic. Całkiem efektowny upadek to zaliczyłam jakieś trzy miesiące temu jak niosłam tacę ze szklankami na imprezie. Nie dość, że zawartość połowy z nich wylądowała na mnie. To kilka z nich niestety się stłukło i wbiło mi się w ręce. Bez szwów się nie obyło.
-W takim razie miałaś rację z tym, że jesteś niezdarą.
-Właściwie nie wiem po co ci to mówię. Przecież wcale się nie znamy. Jeszcze raz dzięki za pomoc i na razie.
Widziałaś po minie chłopaka, że chciał coś jeszcze powiedzieć, ale odwróciłaś się w drugą stronę i tak po prostu sobie poszłaś. Może nie było to zbyt miłe z twojej strony, ale już taka jesteś. Pozwiedzałaś trochę miasto. Zjadłaś obiad w jednaj z knajpek, którą minęłaś po drodze i wróciłaś do hotelu bo zaczęło się robić coraz zimniej. Resztę dnia spędziłaś w swoim pokoju. Nie chciało ci się nawet wychodzić na kolację. Czas spożytkowałaś na czytaniu książki. Wciągnęła cię do tego stopnia iż zarwałaś pół nocy by koniecznie dokończyć ją dzisiaj gdyż byłaś bardzo ciekawa jak potoczą się losy głównych bohaterów. Następnego dnia obudziłaś się koło południa. W sumie nic dziwnego skoro położyłaś się około czwartej nad ranem. Szybko wykonałaś poranną toaletę i udałaś się w stronę hotelowej restauracji by zjeść śniadanie. Kiedy spokojnie zajadałaś się swoimi naleśnikami z owocami zobaczyłaś, że do pomieszczenia wchodzi chłopak, który wczoraj ci pomógł. Gdy tylko cię zobaczył skierował się w stronę stolika przy którym aktualnie siedziałaś.
-Miło, że znów się spotykamy.
-Tak rzeczywiście bardzo.
-Mogę się dosiąść?
-Jasne nie ma sprawy. Jeśli nie boisz się, że mój pech przejdzie na ciebie to śmiało siadaj.
-Chyba zaryzykuję – uśmiechnął się, musisz przyznać, że co jak co, ale uśmiech ma przepiękny.
Chwilę później obok stolika pojawiła się kelnerka, która szczerzyła się do twojego towarzysza niemiłosiernie. Ten poprosił ją o kawę i odwrócił się w twoją stronę.
-Pożerała cię wzrokiem.
-Daj spokój. Nawet na wakacjach nie dają człowiekowi spokoju.
-Wakacjach? Czyli przerwa w pracy?
-Można tak to nazwać. A ty czym się zajmujesz?
-Studiuję. Drugi rok prawa.
-Wow, ambitnie. Ale tak między nami nie boisz się, że z twoimi zdolnościami wywrócisz się podczas jakiegoś procesu i rozśmieszysz swoją niezdarnością całą salę rozpraw.
-Zabawne, naprawdę boki zrywać. Nie moja wina, że jestem taką niezdarą. Uwaga twój ulubiona kelnerka wraca – szepnęłam gdyż dziewczyna była już całkiem blisko.
Postawiła filiżankę z czarną cieczą i uśmiechnęła się mówiąc:
-Podać coś jeszcze?
-Nie dziękuję – chłopak uśmiechnął się jednak dziewczyna nadal stała obok nas – pomóc pani w czymś?
-Bo ja… czy mógłbyś dać mi autograf – wyciągnęła z kieszeni fartuszka notesik i długopis, chłopak wywrócił oczami, ale złożył swój podpis na kartce papieru.
-Coś jeszcze?
-Nie to wszystko. Bardzo dziękuję.
-Przyznaj się kim jesteś, że proszą cię o autografy?
-Tak się składa, że jestem siatkarzem.
-Sportowiec. Musisz być dobry w tym co robisz skoro w tak młodym wieku rozdajesz już autografy.
-Bez przesady nie jestem już taki młody – uśmiechnął się.
-No pochwal się. Musisz wiedzieć, że masz do czynienia z dziewczyną, która nie ma żadnego pojęcia o sporcie.
-Nie mów, że nie wiesz co to siatkówka.
-Bez przesady trochę wiem. Dwie drużyny, sześciu zawodników na boisku, gramy do 25 punktów, trzech wygranych setów.
-Czyli jednak nie jesteś taka zielona – zaśmiał się.
-Teoretyczne podstawy znam, ale jakbyś dał mi piłkę i kazał grać to pewnie szybciej bym się zabiła niż odbiła jakąkolwiek piłkę z moim szczęściem.
-W sumie racja.
-Teraz przyznaj się jak to się stało, że rozdajesz autografy. Widzę, że poznałam gwiazdę sportu.
-Bez przesady. Parę razy udało mi się załapać do reprezentacji polski, nic wielkiego.
-Nic wielkiego? Skromniutki jesteś, a na co dzień gdzie grasz?
-Dwa ostatnie sezony grałem w Warszawie, ale w tym przeniosłem się do Radomia.
-Żartujesz?
-Nie? Dlaczego pytasz?
-Jestem z Radomia. Aż dziwne, że jeszcze nigdy się nie spotkaliśmy.
-Faktycznie dziwne, ale spokojnie to da się nadrobić. Zapraszam cię na nasz najbliższy mecz. Zobaczysz mnie w akcji.
-No nie wiem, muszę to przemyśleć.
-Nie daj się prosić. Zgódź się – zrobił oczy kotka ze shreka, nie mogłam mu odmówić.
-Ok, zgodzę się, ale pod jednym warunkiem.
-Jakim?
-Zdradzisz mi w końcu jak masz na imię mój wybawco – zaśmiałam się.
-Artur.
-Roksana.
-W takim razie Roksano co ty na to żebyśmy poszli razem na narty?
-A wiesz, że bardzo chętnie. Samej to w sumie nie bardzo chciałoby mi się iść, ale z tobą czemu nie.
-To za pół godziny przed hotelem.
-Jasne.

Gdy tylko wróciłam do pokoju złapałam za mojego ukochanego laptopa. Czym prędzej wpisałam wszystkie hasła, które skojarzyły mi się z moim nowym znajomym: Artur siatkówka Radom i nacisnęłam enter. Po kilku sekundach pierwszym hasłem wyświetlającym się był tytuł: Artur Szalpuk nowym nabytkiem Czarnych Radom. Kliknęłam w artykuł znajdujący się poniżej. Po krótkim oczekiwaniu wyświetliła mi się strona związana z siatkówką. Pierwszym co rzuciło mi się w oczy było zdjęcie Artura, ten śliczny uśmiech i piękne oczy. Mówię wam dziewczyny jest na czym oko zawiesić. Przeczytałam artykuł, który zawierał krótki opis kariery siatkarza i najważniejsze osiągnięcia dwudziestojednolatka. Trzecie miejsce w Mistrzostwach Świata Kadetów, srebro Mistrzostw Europy Kadetów, brąz Ligi Europejskiej, brąz na Pucharze Świata. Jak na tak młodego człowieka jego osiągnięcia mogły zrobić wrażenie, szczególnie na kimś takim jak ja. Dla mnie szczytem możliwości na w-fie było trafienie do kosza piłką, co i tak nawiasem mówiąc udawało mi się niezwykle rzadko. Nim się spostrzegłam minęło piętnaście minut i zostało mi już tylko piętnaście żeby zdążyć na spotkanie z siatkarzem. Na szczęście szybkie szykowanie opanowałam do perfekcji i dziesięć minut później zjeżdżałam już windą na dół. O dziwo udało mi się pojawić przed budynkiem przed chłopakiem. Droga na stok minęła nam w całkiem przyjemnej atmosferze, nie brakowało nam tematów do rozmów, a wręcz przeciwnie buzie nie zamykały nam się nawet na chwilę. Trzeba przyznać, że Artur jest świetnym kompanem do rozmowy.  Przestaliście rozmawiać dopiero wtedy kiedy stanęliście na szczycie góry. Niepewnie odepchnęłaś się i zaczęłaś zjeżdżać w dół. Dawno nie jeździłaś na nartach kiedyś przyjeżdżałaś niemal co roku w góry na tydzień/dwa. Jednak po śmierci rodziców nie miałaś ochoty tak często tutaj wracać. To Kamila namówiła cię żeby przyjechać w góry na tydzień. Na początku zapierałaś się rękoma i nogami, że nie masz najmniejszej ochoty na wyjazd do Zakopca. Jednak twoja przyjaciółka nie chciała słyszeć słów sprzeciwu. Tak po prostu zarezerwowała wam miejsce w hotelu i zapłaciła zaliczkę żebyś nie mogła się już wykręcić. W pewnym momencie poczułaś, że zaczynasz tracić równowagę. Na nieszczęście obok ciebie znajdował się siatkarz, w którego uderzyłaś z impetem.
-Artur ja cię tak strasznie przepraszam. Nic ci się nie stało?
-Noga mnie boli.
-Noga? O mój Boże nie wybaczę sobie do końca życia jeśli przeze mnie coś ci się stało.
-Spokojnie, na pewno wszystko jest w porządku. Niepotrzebnie panikujesz.
-Ja nie panikuję. Poczekaj tutaj postaram się zorganizować jakąś pomoc.
-Nie mam zamiaru się stąd ruszać.
Godzinę później siedziałam na szpitalnym korytarzu i czekałam na chłopaka,  który siedział na izbie przyjęć. Kiedy wyszedł z pomieszczenia ku mojemu przerażeniu ujrzałam na jego nodze gips.
-O nie. Tylko nie to.
-Spokojnie. Wszystko w porządku. To tylko niegroźne złamanie.
-Niegroźne złamanie. Czy ty siebie słyszysz? Sezon w pełni, a ja wysyłam cię na przymusowy urlop od siatkówki – siatkarz uśmiechnął się – dlaczego ty się śmiejesz? Powinieneś na mnie nawrzeszczeć, a nie śmiać się.
-A może w sumie dobrze się stało. Przyda mi się trochę odpoczynku.
-Nie wierzę, ja po prostu nie wierzę w to co słyszę. Powinni ci zrobić jakieś dodatkowe badania bo chyba oprócz nogi ucierpiała jeszcze twoja głowa bo gadasz jak potłuczony.
-Naprawdę jest ok. Nie musisz się już tak zamartwiać. Choć wracamy do hotelu.
-Jeszcze raz cię przepraszam.
-To już chyba setny. Przestań mnie w końcu przepraszać. Każdemu mogło się zdarzyć.
-Mogło się zdarzyć każdemu, ale jak zwykle zdarza się mi. Powinnam zamknąć się w pokoju hotelowym i nie wychodzić stamtąd przez cały tydzień. Przynajmniej nie zrobiłabym nikomu nic złego.
-Spójrz na to z innej strony. Gdybyś tak zrobiła nie mielibyśmy szansy się poznać, a byłoby szkoda. Nie uważasz?
-Naprawdę nie jesteś zły?
-Nie jestem, ale jeśli jeszcze raz o to zapytasz to przysięgam, że nie odezwę się do ciebie do końca życia, a trochę mam zamiar jeszcze pożyć.
-Dobrze, ale jak wrócimy do Radomia zajmę się tobą.
-Nie ma mowy. Dam sobie sam radę.
-Z nogą w gipsie? Nie sądzę. Z resztą bez dyskusji, czy ci się to podoba czy nie zajmę się tobą.
-Widzę, że nie mam szans.
-Oj nie masz. Proponuję po prostu się zgodzić.
-Dobrze zgadzam się.

Te kilka dni, które zostało nam do powrotu spędziliśmy głównie u mnie w pokoju na oglądaniu filmów i rozmowie. Arturowi udało się nawet namówić mnie na obejrzenie kilku spotkań Plusligi i powiem wam, że siatkówka to całkiem fajna gra. Oczywiście kiedy poprosiłam chłopaka żeby włączył jakiś mecz, w którym on grał nie zgadzał się, ale ja i tak któregoś wieczora po jego wyjściu wyszukałam w internecie mecz Cerradu Radom. Muszę przyznać, że prezentował się niesamowicie. Może nie brylował w przyjęciu zagrywki bo czasami zdarzały mu się jakieś błędy, jednak zdecydowanie potrafił nadrobić nienajlepsze przyjęcie świetnym atakiem ze skrzydła. Tydzień mojego lenistwa minął niestety bardzo szybko i ani się obejrzałam, a musiałam już wracać do Radomia, tyle tylko, że tym razem drogi nie pokonywałam sama ponieważ towarzyszył mi siatkarz, którego do Zakopanego przywiózł kolega. Szalpuk upierał się, że nie chce mi robić kłopotu i wróci sam pociągiem. Jak się pewnie domyślacie bardzo szybko wybiłam mu ten pomysł z głowy. Po powrocie swój czas dzieliłam między uczelnię, a zajmowanie się siatkarzem. Artur codziennie mówił mi, ze  nie muszę aż tak się nim przejmować, ale ja czułam, że jestem mu winna pomoc. Mniej więcej miesiąc po naszym powrocie z Zakopanego zauważyłam, że powoli przestaję traktować Szalpuka jako kolegę, a zaczynam patrzeć na niego jak na faceta. Faceta, w którym no co tu kryć zakochiwałam się coraz bardziej z dnia na dzień. Bałam się tylko jednej rzeczy, że chłopak nie podziela moich uczuć, a ja znów zawiodę się na kolejnym przedstawicielu męskiej populacji. Uznałam jednak, że nie ma sensu kryć się ze swoimi uczuciami i wyznam wszystko chłopakowi. W końcu nic nie tracę, najwyżej jak zwykle zrobię z siebie idiotkę, a trzeba przyznać, że tą umiejętność opanowałam niemalże do perfekcji. Doskonale wiedziałam, że tego dnia Artur ma umówioną wizytę u lekarza więc postanowiłam działać. Postanowiłam, że uszykuję uroczystą kolację, a później powiem mu o swoich uczuciach. Gdy siatkarz wrócił do domu na stole czekało już jedzenie.
-Czym sobie zasłużyłem na takie powitanie?
-Bez przesady to nic takiego.
-Uważaj bo jeszcze się przyzwyczaję i będziesz musiała tutaj zamieszkać bo już cię nie wypuszczę – nawet nie zdawał sobie sprawy z tego jak bardzo chciałam zostać w tym mieszkaniu na zawsze, a co najważniejsze przy jego boku.
-Zdejmuj kurtkę i siadaj do stołu bo jedzenie ostygnie.
Pół godziny później usiedliśmy w salonie. Siatkarz zajął miejsce na kanapie, a ja usiadłam na fotelu naprzeciwko.
-Muszę ci o czymś powiedzieć.
-Wiedziałem, że za tą kolacją stoi jakaś sprawa. Mów o co chodzi – uśmiechnął się do mnie.
-Obiecaj mi, że nie będziesz mi przerywał.
-Dobrze obiecuję.
-Bo widzisz ja od dłuższego czasu nie miałam żadnego faceta.
-Poznałaś kogoś? – zapytał ze smutkiem w głosie.
-Miałeś nie przerywać.
-Przepraszam, mów dalej.
-Tak poznałam kogoś. Znamy się już od jakiegoś czasu. Na początku traktowałam go jak kolegę, znajomego z którym można pogadać, zwierzyć się, wypłakać, ale od jakiegoś czasu zaczęłam dostrzegać w nim mężczyznę, w którym mogę się zakochać. Jest przystojny, szarmancki, a co najważniejsze potrafi mnie rozśmieszyć, a uwierz mi nie każdemu to się udaje. Tyle tylko, że nie wiem czy on czuje to samo, a nie chciałabym po raz kolejny się rozczarować.
-To powiedz mu to, jeśli nie jest idiotą to doceni to jak wspaniała dziewczyna obdarzyła go uczuciem.
Chłopak wstał z kanapy i podszedł do okna. Spojrzałam na niego zdezorientowana.
-Życzę wam szczęścia. Zdradzisz mi kim jest ten szczęściarz?
-Boże Artur jaki ty jesteś niedomyślny. Mówiłam o tobie Szalpuk – siatkarz momentalnie znalazł się obok mnie.
-Naprawdę?
-Zrozumiem jeśli nie podzielasz moich uczuć, nie będę mieć do ciebie żalu. Po prostu powiedz mi to teraz, a odejdę i… - nie pozwolił mi nawet dokończyć bo poczułam jego wargi na swoich. Pocałunek był delikatny – czy to oznacza?
-Zakochałem się w tobie od pierwszego wejrzenia. Już wtedy przed hotelem wiedziałem, że postaram się zrobić wszystko żebyś zwróciła na mnie swoją uwagę. Opłacało się nawet złamać nogę.
-Debil.
-Może i debil, ale za to twój – podsumował i pocałował mnie po raz kolejny.

Własnie tak dzięki mojemu pechowi i wrodzonej gracji zdobyłam miłość swojego życia. 


Z góry przepraszam za wszystkie błędy, jeśli takowe są, ale nie czuję się dzisiaj najlepiej, a chciałam coś wam w końcu podrzucić, bo nie oszukujmy się musieliście trochę poczekać na nową historię. Mam nadzieję, że ta krótka opowiastka was nie zawiodła. Liczę na szczere komentarze. Postaram się do poniedziałku opublikować jeszcze jedną historię, o ile znajdę czas na jej napisanie. Bo pomysł już mam :D zakiełkował niedawno w mojej głowie. 


Polecam serdecznie przesłuchać:
i głosować na MARGARET w eliminacjach o według mnie zasługuje na to żeby reprezentować nasz kraj na tym konkursie :)



CZYTASZ - KOMENTUJESZ - TO MOTYWUJE :)

4 komentarze:

  1. Hehe... Sama jestem niezdara, więc śmiesznie to się czytało... Czekam na następny :)
    Zapraszam do siebie
    http://okreslczegopragniesz.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
  2. Szkoda, że tak rzadko publikujesz :( Bardzo mi się podobają twoje opowiadania i strasznie wciągają :) Weny życzę ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Słodkie :3 Chyba potrzeba mi było czegoś takiego na przerwę w nauce anatomii - lekkiego, nie ciągnącego się jak moje "Źródło" przez ponad czterdzieści rozdziałów :P, słodkiego i przyjemnego w odbiorze ^^ Bardzo fajnie piszesz. Ja mam wrodzony talent do tłuczenia wartościowych rzeczy więc w pewnym sensie rozumiem Roksanę :P
    Powiem Ci szczerze, że zanim poznaliśmy tożsamość siatkarza byłam przekonana, że mówimy o Nowakowskim xD Jakoś tak mi pasował ten jego spokój ;) No, a pan, panie Szalpuk ma nauczkę - właśnie dlatego siatkarze mają w kontraktach zakaz jazdy na nartach czy snowboardzie :P
    W jednym tylko momencie rzuciło mi się w oczy, że ucieka Ci forma narracji. Zaczynasz pisać w drugiej osobie, w pewnym momencie przechodzisz na relację pamiętnikarską, potem znowu wracasz do drugiej osoby, a kończysz na pamiętnikarskiej :P Można się pogubić xD Ale poza tym, bardzo fajnie ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Na blogerze dopiero zaczynam ,myślę, że dam rade :) http://toprostetak.blogspot.com/ zapraszam :*

    OdpowiedzUsuń